Skoro tak niewiele wystarczyło zbuntowanym aniołom, by zmienić żar uwielbienia i pokory w żar pychy i buntu, cóż powiedzieć o istocie ludzkiej?
Umberto Eco
Była piękna, kiedy uśmiechała się szeroko rozmawiając przez telefon przyciśnięty do ucha. Wełniana, nieco zbyt luźna czapka osuwała się na prawy bok, opadając jednocześnie na czoło, co zdawało się jej w niczym nie przeszkadzać. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek widział ją zasmuconą lub niezadowoloną.
Była piękna, kiedy nieco niezdarnie omijała kałuże pojawiające się na jej drodze. Nie przypominam sobie, aby zwracała wtedy uwagę na to, że ma obłocone i przemoczone buty. Czasami zatrzymywała się na dłużej, wyginała lekko kark, aby upewnić się, czy podeszwa nadal jest na swoim miejscu. Ruszała dalej z uśmiechem, czasami przeskakując przeszkody, innym razem wdeptując w nie z impetem, kiedy śpieszyła na kampus.
Wypatrzyłem ją pewnej wiosny, kiedy zawiedziona machała za odjeżdżającym autobusem miejskim. Rozpuszczone, sięgające łopatek jasne włosy przypominały w tamtej chwili nieokiełznaną burzę kołtunów. Zaróżowione policzki nie były spowodowane chłodem, a raczej zmęczeniem i przyspieszonym biciem serca. Stałem po drugiej stronie ulicy, a kiedy mnie dostrzegła – uśmiechnęła się. Nie mogłem odpowiedzieć tym samym. Spóźniła się, a ja momentalnie wściekłem się na kierowcę, który nawet nie pomyślał o tym, żeby na nią zaczekać. Ja bym zaczekał. Była piękna już wtedy. Ruszyłem przed siebie, wsuwając dłonie do kieszeni skórzanej kurtki, ona zaś usiadła na jednej z wolnych ławek, wyciągając z torebki telefon. Kątem oka dostrzegłem, że zamiast interesować się pijackimi występami nieopodal, wsadziła słuchawki do uszu, przymykając powieki. Chciałbym móc uwiecznić tę chwilę.
Teraz miałem tę piękną, zjawiskową twarz przed sobą. Nosem sunąłem po jej czole, z lubością wpatrywałem się w niemal czarne oczy, duże, piękne, w kształcie przypominające migdały. Nie mogłem się nie uśmiechnąć, gdy moje usta przypadkowo trafiły na jej miękkie wargi; nie mogłem uwierzyć w to, że jest moja. Tylko moja. Tak, jak tego pragnąłem. Tak, jak to zaplanowałem.